Polska energetyka znajduje się między młotem unijnej polityki klimatycznej a kowadłem swojego obecnego kształtu. Już dziś wiemy, że przegraliśmy walkę o przyszłość węgla i nie ma od tego odwrotu. Dekarbonizacja to poważny kłopot…

Polska energetyka znajduje się między młotem unijnej polityki klimatycznej a kowadłem swojego obecnego kształtu. Już dziś wiemy, że przegraliśmy walkę o przyszłość węgla i nie ma od tego odwrotu. Dekarbonizacja to poważny kłopot dla ciepłownictwa, które zużywa nawet więcej tego surowca niż elektrownie. W szczególnie trudnej sytuacji mogą znaleźć się średnie i małe instalacje, w tym paleniska domowe. Trudno byłoby im udźwignąć koszty modernizacji. Natomiast elektroenergetykę, która dzięki inwestycjom w Opolu i Kozienicach dopiero co zażegnała ryzyko niezbilansowania systemu w latach 2016-2020, czeka kolejne wyzwanie. W perspektywie 10-20 lat wygaszonych zostanie kilkadziesiąt generatorów o mocy 200 MW. Ze względu na coraz większy udział OZE oraz konstrukcję naszej sieci będziemy je musieli zastąpić nowymi, wysoko regulowalnymi blokami węglowymi oraz gazowymi. Szerszy rozwój źródeł rozproszonych nastąpi natomiast dopiero wtedy, gdy będziemy organizacyjnie, technologicznie i mentalnie gotowi na odejście od scentralizowanego modelu energetyki. Czy polscy energetycy mają przekonanie, że warto to uczynić?
